poniedziałek, 20 sierpnia 2012

#1


-Wstawaj!- krzyknęła do leżącej w łóżku dziewczyny.
-Nigdzie nie idę.- wymamrotała chowając głowę pod poduszkę.
-No Sierra podnoś zwłoki!- krzyknął chłopak ciągając dziewczynę za nogi.
-Spierdalajcie!- krzyknęła i rzuciła poduszkami w budzącą ją dwójkę nastolatków. Wstała i leniwie powlokła się do łazienki.
-Nienawidzę was!- krzyknęła z łazienki.
-Też cię kochamy!- odkrzyknęła dwójka siedząca na łóżku dziewczyny. Po 20 minutach dziewczyna wyszła z łazienki. Czekoladowe oczy niemal że ginęły w czarnym makijażu, piękna, już prawie kobieca figura schowana była pod luźną, czarną bluzką przedstawiającą białe żebra w których latały motyle z poszarpanymi skrzydłami, jej uroczą kobiecość jednak w pewnym stopniu ratowały obcisłe, czarne rurki i pozostawione w artystycznym nieładzie, długie, ciemne włosy. Zeszła na duł do kuchni, a za nią podążyła dwójka jej przyjaciół.
-Ile czasu?- spytała obojętnie, przeżuwając od niechcenia kolejny kęs zrobionej przez siebie kanapki.
-Pięć minut.- powiedziała ruda dziewczyna niespokojnie kręcąc się w miejscu, na co Sierra popatrzyła z kpiącym uśmieszkiem, dobrze wiedziała jak Melanie nie lubiła spóźniać się do szkoły.
-Mel wyluzuj, pierwszą mamy religię, chyba. Nie wiem jak tobie, ale mi się tam nie śpieszy słuchać jak to bardzo niby kocha nas ten jebany król i władca rzekomo siedzący tam u góry i że w zamian mamy się płaszczyć przed jakimiś batmanami i pingwinami których obchodzi jedynie to czy kasy z tacy wystarczy na nowy wibrator, albo na spłatę samochodu.- powiedziała to co zwykle kiedy nachodziło coś dotyczącego religii którą miała głęboko w poważaniu, po tym co przeżyła, mimo tego że wychowały ją siostry zakonne, przestała wierzyć w Boga który kocha i czuwa. Kiedy skończyła męczyć się ze śniadaniem była już 8:24. Dziewczyna w różowej bluzie w czarne wzory, nerwowo zerkała na zegarek nie mogąc uwierzyć w to że pozwoliła sobie by ominęła ją połowa pierwszej lekcji.
-Melanie uspokój się, to tylko religia.- uśmiechnął się do niej blond chłopak.
-Austin nie stresuj jej.- zaśmiała się czarna zwracając do chłopaka. Włożyła na siebie czarną, poprzecieraną kurtkę z ćwiekami i czarne glany, zawiesiła na ramię czarną, poszarpaną torbę i włożyła do kieszeni kurtki paczkę papierosów i zapalniczkę. Do szkoły doszli w niecałe 10 minut, zajęłoby im to trochę dłużej gdyby nie to że Sierra zdecydowała się zlitować nad rudą dziewczyną i przyśpieszyć kroku. Podeszli pod klasę gdzie powinni mieć teraz lekcje, lecz drzwi nie ustąpiły kiedy chłopak nacisnął klamkę. Blondyn z rudą ze zdziwieniem udali się pod dużą tablicę korkową wiszącą na korytarzu, by sprawdzić czy czasem nie zaszła jakaś zmiana w palnie zajęć, czarna jedynie wlokła się za nimi zadowolona z tego że najwyraźniej ominie ich pierwsza lekcja.
-Mamy dzisiaj wszystkie lekcje przełożone o godzinę później.- powiadomiła Melanie ze słyszalną ulgą w głosie. Czarna za to westchnęła głęboko z rozczarowaniem.
-To gdzie teraz?- odezwał się chłopak.
-Na świetlicę oczywiście.- powiedziała ruda pewna swej racji.
-Taa... Nie wiem jak wy, ale ja idę się dotlenić.- poinformowała przyjaciół czarna machając im paczką papierosów przed oczami.-Austin idziesz?- dodała powoli się oddalając. Chłopak skinął głową i poszedł za dziewczyną.
-Mel zaraz wrócimy, czekaj na tej świetlicy.- rzuciła czarna przez ramię. Wyszli przed szkołę i odpalili kulturalnie po jednym papierosie i obgadując przechodniów, raz po raz rzucając niby to nie do nich obraźliwe uwagi i głośno się przy tym śmiejąc. Sierra mogła z czystym sumieniem przyznać że z Austinem łączy ją o wiele więcej niż z Melanie. Ruda była raczej grzeczną córcią mamusi, nie paliła, nie piła, a nawet nie przeklinała, urocza dziewczynka w dodatku wzorowa uczennica, ale właśnie za to oboje tak ją lubili, jej niewinność i grzeczny urok sprawiał że niemożna było jej nie lubić. Za to Austin był bardziej podobny do niej, w prawdzie przeklinał mniej od niej i nie stawiał się dorosłym, ale miał w sobie coś z buntowniczego nastolatka. A ona ni to miła, ni to wredna, wulgarna, nieokrzesana i marudna, często zastanawiała się czemu jeszcze nie zostawili jej samej z tym cholernym buntem wobec losu, więc skoro wciąż uparcie przy niej trwali to musiała być w niej jeszcze iskra z tej wesołej, uroczej pięciolatki nieświadomej jeszcze swojej spapranej przyszłości, może i ledwo paląca się iskra, ale zawsze różnica. Wyrzucili niedopałki i dołączyli do rudej przyjaciółki na świetlicy.
-Ej Black mamy dzisiaj zastępstwo z nową katechetką.- do stolika przy którym siedziała trójka przyjaciół podeszła klasowa elita płci męskiej ze swoim przywódcą na czele. Wiele dziewczyn dało by się zabić by chociaż na którąś z nich spojrzał, Sierra z chęcią zamieniła by się z nimi, bo w przeciwieństwie do nich nie cierpiała go, ale jego to chyba bardziej nakręcało.
-Eh znowu dywanik, chyba kupię dyrkowi flaszkę.- zaśmiała się ironicznie. Za każdym razem kiedy mieli lekcje z nauczycielem który jeszcze nie miał do czynienia z czarną to lądowała w gabinecie dyrektora.
-Idę do kibla, muszę odreagować nową wiadomość.- westchnęła i wyszła ze świetlicy. Tak na prawdę to zwisało jej to że znów będzie musiała iść do dobrze jej już znanego gabinetu, musiała tylko wymyślić jakąś wymówkę by wymiksować się od dalszej rozmowy z Rickiem, bo na pewno na powiadomieniu o zastępstwie by nie poprzestał, a ona nie miała najmniejszej ochoty go słuchać. Poszła do łazienki i tam do dzwonka zdążyła wypalić dwa papierosy. Na przerwie razem z Austinem próbowała namówić Mel na kolczyka, bo ta dziewczyna nie chciała dać się namówić nawet na przebicie uszu. Równo z dzwonkiem przyszła nowa katechetka. Otworzyła drzwi i trzymała je dopóki wszyscy nie weszli, na końcu jak zawsze weszła nasza cudowna trójka, katechetka uważnie przyjrzała się czarnej na co ta posłała jej wredny uśmieszek.
-Witam, nazywam się Elizabeth Simons, będę przez jakiś czas zastępować siostrę Helen. Otwórzcie książki na stronie 114.- poleciła katechetka kiedy wszyscy już usiedli na swoich miejscach i zaczęła pisać temat na tablicy, następnie odwróciła się przodem do klasy i zatrzymała wzrok na czarnej która jako jedyna nie wykonała polecenia.
-A panienka na zaproszenie czeka?- spytała sarkastycznie.
-Hym.. w sumie to czemu nie, ale była bym wdzięczna gdyby nie było ono na różowym papierze.- uśmiechnęła się ironicznie. Po klasie rozniósł się stłumiony chichot paru uczniów których katechetka uciszyła karcącym spojrzeniem.
-Jak się nazywasz?- spytała podchodząc do dziennika.
-Black.- syknęła jak to miała w zwyczaju przy przedstawianiu się osobom niepożądanym.
-Wychodzi na to że będę ci musiała wpisać uwagę za nie wykonywanie poleceń nauczyciela, podważanie jego autorytetu... i za nieprzestrzeganie nakazanego wizerunku ucznia, już pomijając te szpecące tatuaże.- mówiła wpisując uwagę do dziennika.
-Szpecące?!- odparła czarna ze zdziwieniem.-Według mnie są zajebiste.- dodała oglądając z uśmiechem swoje wytatuowane ręce.
-Czy ty właśnie przeklnęłaś?- spytała ze złością. Czarna uśmiechnęła się widząc że trafiła w czuły punkt nauczycielki.
-Ależ skąd, ja nie przeklinam, bo to kurwa w chuj nie ładnie.- odpowiedziała z powagą. Katechetka ze złości aż uderzyła dziennikiem o biurko. Jednak nie odezwała się ani słowem, zaczęła dalej prowadzić lekcję całkowicie ignorując Sierrę która prawie dostawała amoku z niepowodzenia swojego wylądowania na dywaniku. Podniosła rękę do góry jednak katechetka uparcie udawała że jej nie widzi.
-Panią ja chcę o coś do cholery jasnej spytać!- krzyknęła zwracając na siebie wzrok nauczycielki.
-O co chodzi?- spytała próbując opanować rozzłoszczony ton.
-Mogę iść do kibla zajarać?- spytała patrząc wyczekująco na katechetkę.
-Że co proszę?- spytała zszokowana kobieta.
-No zajarać, zapalić fajkę, papierosa, nakarmić raka, zaciągnąć się dymem nikotynowym, czai pani?- wymieniała od niechcenia, przyglądając się coraz bardziej czerwonej twarzy nauczycielki.
-Tego już za wiele! Tego nie będzie na mojej lekcji! W tej chwili idziesz ze mną do dyrektora!- krzyczała czemu czarna przyglądała się z triumfalnym uśmiechem.

Zaciekawiła was nowa nauczycielka? Nie dziwne że katechetka zignorowała takie wulgaryzmy w pomieszczeniu gdzie znajdował się krzyż? Myślę że ta kobieta może jeszcze sporo namieszać w życiu Sierry...

sobota, 18 sierpnia 2012

Prolog


Wygląda jak zbuntowana nastolatka, niesłuchająca się rodziców, przeklinająca za ich plecami, chowająca się po piwnicach z butelką alkoholu, paczką papierosów, albo gramami kokainy, chodząca co tydzień do studia tatuażu lub piercingu by tylko zdenerwować rodziców nowym, trwałym nabytkiem, nosząca ciuchy w kolorach odzwierciedlających jej wewnętrzne samopoczucie, przynosząca złe oceny, chociaż wcale nie jest głupia, tylko chce pokazać jak daleko sięga jej bunt... niby wiele w tym opisie prawdy, ale jednak tyle błędów. Nie, nie ortograficznych czy językowych, chodzi o błędy pozorów.
Faktycznie- jest zbuntowana, tylko że nie wobec rodziców, a niesprawiedliwego losu.
Rzeczywiście- przeklina, lecz nie widzi jakiejś szczególnej potrzeby ograniczania wulgaryzmów przy dorosłych.
Racja- zażywa alkohol, pali papierosy, nigdy nie tknęła narkotyków, ale nie kryje się z tym.
Fakt- ma wiele tatuaży i parę dziurek, dlatego że się taka sobie podoba.
Owszem- nosi ciuchy godne punków i rockmanów, bo taki ma gust.
Tak- dostaje prawie same złe oceny, ale to z lenistwa.
No, nie przedstawiłam wam jej w jakimś lepszym świetle, ale może jak przeczytanie króciutką historię małej dziewczynki może ją zrozumiecie...

Noc, jedyne co o tej godzinie rozjaśniało tą ponurą dzielnicę Nowego Yorku, to przerażające, burzowe błyskawice. Deszcz lał się strumieniami, kobieta jednak szła dalej trzymając małe zawiniątko w ramionach i raz po raz rozchlapując wodę z olbrzymich kałuż. Doszła do dużego budynku, kamienicy, stare, drewniane drzwi wcale nie wyglądały zachęcająco, a wręcz przeciwnie, mogły by zrobić ogromną furorę jako wrota do laboratorium Frankenstaina. Mimo wszytko ponury wygląd budynku nie zniechęcił kobiety by zostawić zawiniątko pod drzwiami, zapukać w ten olbrzymi kawał drewna i szybko odejść jak najdalej od tego miejsca. Co było w zawiniątku myślicie hę? Albo co to konkretnie był za budynek? Już mówię, w zawiniątku było niemowlę konkretnie dziewczynka, mająca na swym koncie miesiąc życia. Budynek, był to jak już się zapewne domyślacie sierociniec. A teraz pewnie zastanawiacie się kim była ta kobieta i czemu postanowiła oddać swoja córeczkę do sierocińca? Nie, nie była jakaś przerażająco biedna żeby nie mogła utrzymać dziecka, pieniędzy jej nie brakowało, chociaż zawód miała wcale nie godny chwalenia się. Była hym... prostytutką, na dodatek lubiącą się w swoim zawodzie nimfomanką, dziewczynka leżąca w zawiniątku była wpadką z klientem, kobieta dostała wybór, odejście z dzieckiem i zwolnienie z pracy, lub pozbycie się go i dalsze zachowanie w pracy. Wiadomo co wybrała. Ale nie ważna kobieta, lecz dziewczynka. Siostry zakonne rzecz jasna wzięły dziewczynkę pod dach swojego sierocińca. Pisakiem na rączce dziewczynki napisane było Black co uznano za nazwisko. Dziewczynka dorastała w sierocińcu, kiedy skończyła pięć lat siostry zakonne zdecydowały się na pierwsze puszczenie dziewczynki pod inny dach. Lecz skończyło się to nie za dobrze. Rodzina zastępcza mieszkała w Londynie, tam też zabrali dziewczynkę, ale jak się okazało małżeństwo miało jeszcze pełnoletniego syna który każdej nocy przychodził pijany do domu i bił dziewczynkę, po nie jednej ranie została blizna. Dziewczynka wróciła do sierocińca, na następna próbę adopcji zdecydowali dopiero półtorej roku później, tym razem dziewczynka wylądowała w Rio De Janeiro gdzie doświadczyła przemocy fizycznej i psychicznej. Znów sierociniec, było tak jeszcze z cztery razy, wciąż powtarzało się błędne koło, w wieku dziesięciu lat zamknęła się w sobie, nikt nie chciał cichej, wystraszonej dziewczynki. Kiedy skończyła trzynaście lat odważyła się na kolejna próbę. Wzięło ją małżeństwo mieszkające we Włoszech. Ale to chyba była najgorsza decyzja, kiedy żony nie było w domu mężczyzna molestował dziewczynkę. Mała postanowiła że spróbuje jeszcze wytrzymać, ale pewnej nocy doszło do gwałtu. Dziewczyna znów wróciła do sierocińca, przez rok chodziła na terapię do psychologa, przez rok czasu zdążyła zrobić się już zbuntowaną nastolatką jaką opisałam na początku. Kiedy miała czternaście lat wzięła ją młoda rozwódka mieszkająca w Paryżu. W ogóle nie interesowała się dziećmi, wzięła dziewczynkę bo taki był wymóg sądu i akurat trafiło na nią. Kobieta kupiła jej dom i razem z dziewczynką zameldowała się w nim, ale w nim nie mieszkała, dziewczynka mieszkała sama, a jej opiekunka u swojego chłopaka. Nie wróciła już do sierocińca.
Sama w ogromnym domu, dalej jest zbuntowaną nastolatką, ale przez rok w szkole zdobyła dwoje prawdziwych przyjaciół.

Teraz inaczej patrzycie na tę dziewczynę? Jesteście ciekawi jak radziła sobie dalej? Jeśli tak to zapraszam do mojego opowiadania o życiu Sierry Black...