sobota, 18 sierpnia 2012

Prolog


Wygląda jak zbuntowana nastolatka, niesłuchająca się rodziców, przeklinająca za ich plecami, chowająca się po piwnicach z butelką alkoholu, paczką papierosów, albo gramami kokainy, chodząca co tydzień do studia tatuażu lub piercingu by tylko zdenerwować rodziców nowym, trwałym nabytkiem, nosząca ciuchy w kolorach odzwierciedlających jej wewnętrzne samopoczucie, przynosząca złe oceny, chociaż wcale nie jest głupia, tylko chce pokazać jak daleko sięga jej bunt... niby wiele w tym opisie prawdy, ale jednak tyle błędów. Nie, nie ortograficznych czy językowych, chodzi o błędy pozorów.
Faktycznie- jest zbuntowana, tylko że nie wobec rodziców, a niesprawiedliwego losu.
Rzeczywiście- przeklina, lecz nie widzi jakiejś szczególnej potrzeby ograniczania wulgaryzmów przy dorosłych.
Racja- zażywa alkohol, pali papierosy, nigdy nie tknęła narkotyków, ale nie kryje się z tym.
Fakt- ma wiele tatuaży i parę dziurek, dlatego że się taka sobie podoba.
Owszem- nosi ciuchy godne punków i rockmanów, bo taki ma gust.
Tak- dostaje prawie same złe oceny, ale to z lenistwa.
No, nie przedstawiłam wam jej w jakimś lepszym świetle, ale może jak przeczytanie króciutką historię małej dziewczynki może ją zrozumiecie...

Noc, jedyne co o tej godzinie rozjaśniało tą ponurą dzielnicę Nowego Yorku, to przerażające, burzowe błyskawice. Deszcz lał się strumieniami, kobieta jednak szła dalej trzymając małe zawiniątko w ramionach i raz po raz rozchlapując wodę z olbrzymich kałuż. Doszła do dużego budynku, kamienicy, stare, drewniane drzwi wcale nie wyglądały zachęcająco, a wręcz przeciwnie, mogły by zrobić ogromną furorę jako wrota do laboratorium Frankenstaina. Mimo wszytko ponury wygląd budynku nie zniechęcił kobiety by zostawić zawiniątko pod drzwiami, zapukać w ten olbrzymi kawał drewna i szybko odejść jak najdalej od tego miejsca. Co było w zawiniątku myślicie hę? Albo co to konkretnie był za budynek? Już mówię, w zawiniątku było niemowlę konkretnie dziewczynka, mająca na swym koncie miesiąc życia. Budynek, był to jak już się zapewne domyślacie sierociniec. A teraz pewnie zastanawiacie się kim była ta kobieta i czemu postanowiła oddać swoja córeczkę do sierocińca? Nie, nie była jakaś przerażająco biedna żeby nie mogła utrzymać dziecka, pieniędzy jej nie brakowało, chociaż zawód miała wcale nie godny chwalenia się. Była hym... prostytutką, na dodatek lubiącą się w swoim zawodzie nimfomanką, dziewczynka leżąca w zawiniątku była wpadką z klientem, kobieta dostała wybór, odejście z dzieckiem i zwolnienie z pracy, lub pozbycie się go i dalsze zachowanie w pracy. Wiadomo co wybrała. Ale nie ważna kobieta, lecz dziewczynka. Siostry zakonne rzecz jasna wzięły dziewczynkę pod dach swojego sierocińca. Pisakiem na rączce dziewczynki napisane było Black co uznano za nazwisko. Dziewczynka dorastała w sierocińcu, kiedy skończyła pięć lat siostry zakonne zdecydowały się na pierwsze puszczenie dziewczynki pod inny dach. Lecz skończyło się to nie za dobrze. Rodzina zastępcza mieszkała w Londynie, tam też zabrali dziewczynkę, ale jak się okazało małżeństwo miało jeszcze pełnoletniego syna który każdej nocy przychodził pijany do domu i bił dziewczynkę, po nie jednej ranie została blizna. Dziewczynka wróciła do sierocińca, na następna próbę adopcji zdecydowali dopiero półtorej roku później, tym razem dziewczynka wylądowała w Rio De Janeiro gdzie doświadczyła przemocy fizycznej i psychicznej. Znów sierociniec, było tak jeszcze z cztery razy, wciąż powtarzało się błędne koło, w wieku dziesięciu lat zamknęła się w sobie, nikt nie chciał cichej, wystraszonej dziewczynki. Kiedy skończyła trzynaście lat odważyła się na kolejna próbę. Wzięło ją małżeństwo mieszkające we Włoszech. Ale to chyba była najgorsza decyzja, kiedy żony nie było w domu mężczyzna molestował dziewczynkę. Mała postanowiła że spróbuje jeszcze wytrzymać, ale pewnej nocy doszło do gwałtu. Dziewczyna znów wróciła do sierocińca, przez rok chodziła na terapię do psychologa, przez rok czasu zdążyła zrobić się już zbuntowaną nastolatką jaką opisałam na początku. Kiedy miała czternaście lat wzięła ją młoda rozwódka mieszkająca w Paryżu. W ogóle nie interesowała się dziećmi, wzięła dziewczynkę bo taki był wymóg sądu i akurat trafiło na nią. Kobieta kupiła jej dom i razem z dziewczynką zameldowała się w nim, ale w nim nie mieszkała, dziewczynka mieszkała sama, a jej opiekunka u swojego chłopaka. Nie wróciła już do sierocińca.
Sama w ogromnym domu, dalej jest zbuntowaną nastolatką, ale przez rok w szkole zdobyła dwoje prawdziwych przyjaciół.

Teraz inaczej patrzycie na tę dziewczynę? Jesteście ciekawi jak radziła sobie dalej? Jeśli tak to zapraszam do mojego opowiadania o życiu Sierry Black...

2 komentarze:

  1. Po pierwsze dzieki ze skomentowalas moj blog a po drugie to bardzo intresujacy post :)
    Nie moge sie doczekac wiecej ! :)
    http://perfectclothesareperfectlove.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  2. Alex ten bloog jest boski. :dd. Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń